5 sierpnia 2018

JAK SIĘ ŻYJE BEZSTRESOWO

Dzień dobry!
Zazwyczaj na to stwierdzenie odpowiadam „czy będzie dobry to się okaże” ;)
Ale do rzeczy.
Opowiem pewną historię z życia wzięta, która początek swój ma w Meklemburgii, a koniec w naszym cudownym kraju
w Zielonej Górze dokładniej.
Pewnego dnia przemierzając autostrady, zmierzając w kierunku, dla mnie, Ziemi obiecanej, czyli Polski, cieszyłam się, że znów
bezkonsekwencyjnie będę mogła posługiwać się językiem ojczystym, pójdę do umówionego wcześniej fryzjera
i zrobię typowo babskie zakupy.
Droga przebiegła całkiem dobrze, zameldowałam się w hotelu i ruszyłam wraz z córka na podbój miasta:)
W pewnym momencie na skrzyżowaniu, wjechała we mnie NAUKA JAZDY wrzucając wsteczny na światłach (!!!!),
nie miałam możliwości ucieczki, zdążyłam tylko przytrzymać moje dziecko (oczywiście jechała w pasach i w foteliku)
i odbić nieco w prawo.
Po kolizji Pani instruktor wmawiała mi na siłę że to moja wina. Na szczęście mam kamerkę w aucie, więc wezwałam Policję.
Moja córeczka uderzeniem wcale się nie przestraszyła.
Spojrzała na mnie wielkimi, brązowymi oczami i stwierdziła „ ooo oooo”.
Czas do przyjazdu Policji spędziła siedząc w samochodzie, ponieważ Pani instruktor władała taką polszczyzną,
że nie chciałam aby córka tego wysłuchiwała ;)
Nadjechała Służba nasza. Moja córka (wtedy lat 4) chciała złożyć swoje własne zeznania więc pewna siebie wysiadła z samochodu;)
wtem niestety ujrzała potrzaskany grill z samochodu i trochę szkła i wiecie co?
Moje kochane, malutkie dziecko ruszyło na swoich małych nogach w płaczu, który wystąpił natychmiastowo i rozpoczęło zbieraninę wszystkich części auta.
Krzyczała: mamusiu Auto kaput, o niiiiee auto kaput, lany bośkie, auto kaput.
Teraz się z tego razem śmiejemy, ale wtedy nie mogłam jej uspokoić.
Pan policjant bardzo szybko i zwinnie załatwił formalności.
Moje dziecko przeżywało swój własny swoisty dramat, więc porzuciłam auto z boku na trawniku ( 2-3- metrów od miejsca zdarzenia)
i poprosiłam policjantów aby zawieźli nas do fryzjera bo mamy termin z córką ;) spojrzeli wymownie, ale bez komentarza zaprosili nas do swojego dużego auta.
Kierując się zasadą, że nic nas nie powstrzyma, zostawiłyśmy cały kłopot z grillem na tylnym siedzeniu i ruszyłyśmy bez absolutnie żadnych nerwów w dalszą drogę, tyle tylko, że auto było z niebieskimi dodatkami;)
I tak oto lawetę, i wszystkie temu towarzyszące sprawy załatwiła Policja, a my mogłyśmy korzystać z uroków życia, niestety poruszając się już później taksówkami;)
Przygodę tą opowiadam wszystkim, którzy przeżywają ogromny stres w takiej sytuacji- nie warto bo i tak co się stało to się nie odstanie. I jak mawia klasyk „trzeba się wyluzować”J))))

Miłego dniaJ
J.A.

4 komentarze:

  1. Jeśli auto dobrze ubezpieczone - to faktycznie nie ma stresu ;) Najważniejsze, że Wam się nic nie stało - a policjanci okazali się tacy pomocni :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajna historia :) Pouczająca. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Wyobraziłam sobie jak musiało słodko zabrzmieć takie "ooo oooo" z ust maleńkiej ślicznoty z brązowymi oczkami :) Sztuka odpuszczania! :)

    OdpowiedzUsuń

Polecany post

Anonimowi pseudo medycy

Kochani anonimowi komentatorzy, medycy, bez empatii, serca i kultury osobistej. Oto ja prymityw stulecia co pseudo „ochronę” zdrowia służb...

Szukaj na tym blogu

Czytam