28 października 2018

Droga do...



Słońce plaża i zabawa, ciepło….wakacje w środku jesiennej depresyjnej pory, cudnie, czego chcieć więcej?
Otóż jednego…
Teleportacji!!!!!
Nienawidzę samolotów, tym razem jednak postanowiłam, że będzie inaczej, nie pozwolę by blady strach sparaliżował mnie od początku wakacji, by zepsuł mi cały pobyt, w którym zastanawiać się powinnam od pierwszego dnia jak przeżyć lot powrotny. NIE NIE NIE i jeszcze raz STANOWCZE nie.
Już od tygodnia starałam się rozmawiać sama ze sobą, powtarzać, że ten potworny strach i przerażenie bierze się tylko z mojej głowy, chorych urojeń i, że ja jestem silniejsza od tych chorych odczuć. Słuchałam muzyki podkręcającej body wajb, no i stwierdziłam, że tym razem dam radę,
Oczywiście same przeciwności przez cały tydzień, bym tylko nie mogła skupić się na sobie, na przykład zepsuł się laptop, paczka nie przyszła na czas, zamieszanie urzędowo bankowe w tle, więc oczywiście nie było czasu prania zrobić, w końcu jakoś udało się skompletować bejzik no i zapadła klamka……
Jedziemy na chollllerne lotnisko. Wszystko biegiem, a na miejscu?
Gość przeprowadził czekin, po czym stwierdził, że opóźnienie to tylko dwie godziny. W tym czasie ujrzałam milion innych startujących samolotów, ich widok za każdym razem przyprawia mnie o gęsią skórkę, więc napięcie rośnie. A do tego jestem głodna i wkurzona, na szczęście dziecko mądre moje było pełne zrozumienia i pozytywnej energii gdyż w odróżnieniu do matki swej nie boi się niczego i raczej robi za przysłowiową opiekunkę kiedy ja tracę ciecz przez lewy kącik ust😉
Kolejny startuje, ludzie chodzą, kolejki się ustawiają, a ja stoję jak jakaś głupia i obserwuję start, hmmm myślę sobie, po tych wszystkich przemyśleniach, jednak nadal jestem mega durna, idę stąd ( wniosek ten wysnułam po jakiejś godzinie) zawzięłam się sama w sobie, NIE DAM SIĘ, ja? Ja? Ja nigdy nie panikuje, jestem odważna, to tylko cholerny samolot i tysiąc moich niepotrzebnych myśli ( bo i tak jeśli spadnie, spali się bądź inne, to nawet nie zauważę, gdyż będzie to bardzo szybka śmierć), ale nic pocieszam się dalej krocząc do skanerowni….najwyżej spadnie pieprzony pomidorowy deszcz, oby zawieźli mnie do miejsca skąd pochodzę, bym nie musiała straszyć po nocy, acz spoczywać w pokoju😉 na końcu drogi do gejta byłam już tak malutka i przygnieciona, że sama już siebie nie przypominając, nagle wyrwałam ręce, obie, za które podtrzymywała mnie rodzina ma i mówię dość cichym głosem ( do mnie totalnie nie podobnym) DAM SOBIE RADĘ SAMA, kiedyś muszę, np. dziś!!!!!
Samolot jak samolot mega mały, jęcząco skrzeczące dzieci biednych zmaltretowanych rodziców, śmierdzi płynem dezynfekcyjnym jak w szpitalu, więc jest zajebiście nadchodzę😊Śmierć unosi się w powietrzu, siadam, moja córeczka, która obiecała mi kiedyś że więcej przy starcie nie zaśnie i mnie „nie powiedzie” trzyma mnie mocno za rękę i mówi, mamuś jesteś bardzo odważna, to nasz jakiś tysięczny przelot weź  nie rób wiochy” no więc pośpiewałam sobie piosenkę skojarzeniową, Weź nie pytaj, weź się przytul, weź tu ze mną bądź i startujemy. Puls jakoś dziwnym trafem nie podskoczył do 450 uderzeń na sekundę moja córka jak nigdy NIE informowała mnie o tym co znajduje się na zewnątrz, czyli, nie mówiła mi jak szybko budynki stają się małe, a jak samolot skręca, a widać silnik, oo oo oo mamusiu jakiś dym” etc, więc właściwie po raz pierwszy w życiu zniosłam ten skurczniały start całkiem dobrze. 
Teraz kiedy pisze sobie jestem nad chmurami, widzę je, sama wyglądam przez okno, zrobiłam fotkę komóreczką, no szok, rozwijam się.
Przez chwilę były turbulencje, olewam to, wiem że i tak jeśli zginę będzie to w tempie szybszym niż Hogwart Ekspres, a ja nie jestem raczej na peronie 9 i ¾. Piszę sobie w spokoju siedząc nie od okna i cieszę się swoim osiągnięciem, które niewątpliwie w moim wykonaniu jest większe niż zwiedzanie obcej planety.
Przed bordingiem dostałam wiadomości nawet od osób mało mi znanych że na pewno nic się nie stanie, nie wspomnę o dalszej i tej bliższej rodzinie, wszystkim Wam kochani bardzo dziękuję i informuję o tym, że postanowiłam się już nigdy nie bać, nie wiem czy wytrwam, ale taki mam plan. Nie będę panikować w samolocie i skracać sobie życia ani psuć mega drogiego urlopu ( jak dla mnie) więc dajesz mała powtarzam sobie i nawet funkcjonuje, po latach od odstąpienia od praktyk psycho, znowu odkryłam, że mogę walczyć i mieć kontrolę nad tym co czuję i robię, można opanować przeraźliwy strach
Polecam wszystkim skupić się przede wszystkim na sobie, nie na wydarzeniach, każdy człowiek jest inny, niemniej jednak nie zapominajmy, że mechanizmy w nas są ciągle te same, w większości przypadków, sami siebie nakręcamy, tak jak ja.
Przykładowo wołam moją córkę trzy lub cztery razy ona nie odpowiada, więc wlatuję do pokoju niczym nindża i mówię wszystko w porządku??? Bo w mojej głowie roztacza obraz….no wiadomo jaki😉
nie warto, w oczach małej istoty wychodzisz na psychola bez kontroli, a wiem z własnych obserwacji, że niestety nie tylko ja tak reaguję. Myślę że ta panika że „coś się stanie” bierze się z późnego zaciążenia, gdyż wcześniej się nie dało😊 no i za stara jestem po prosu i przewrażliwiona.
Wracając do mechanizmów, im bardziej koncentrujemy się na wydarzeniu tym większy stres nas ogarnia.
Trzeba opanować chore myśli, przywoływać te dobre, skupić się w tym akurat momencie podniesienia pulsu i ciśnienia tylko na sobie nie ma innego wyjścia. Działa! Powiem, i polecam każdemu.
Miłego dnia😊życzę wszystkim będąc nad chmurami, a umieszczę cię wpisie mój już z planety Ziemia, bo wiem że bezpiecznie tam dotrę😊
Zapraszam również wszystkich na instagram.com/jackiedubbstories/ tam między innymi pokaże Wam kochani jak testuję mojego nowego TAMRONa, już nie mogę się doczekać, jestem bardzo szczęśliwa, że znów powoli robię to co bardzo kocham i zawsze właściwie kochałam😊

22 października 2018

Zmieniony tytuł, odczucia konsumenta


Co ja myślę o reklamach…

nie ma teraz takich na które można by było zwrócić uwagę,
stos medykamentów, tanim kosztem nagrane,
pani z apteki sprzedaje co lepsze i wie lepiej od lekarza,
na to wszystko wpada rapujący miś, 
co wpierdziela ryż na mleku bynajmniej nie od babci,
ludzie zmieniający się w zwierzęta by podkreślić swoją siłę, panie z otwartymi ustami,
rodem z taniego pornola promujące medykament sprzyjający erekcji

to ja się pytam co to QRW... jest????

Niebywałym hitem jest reklama emitowana w sezonie letnim 2018, przedstawiająca dramaty
współczesnej kobiety, mianowicie 
jak osiągnąć gładkie i miękkie stópki, niczym niemowlaczek.

Świetny delikatny głos, trzeba przyznać, realizatorzy zapomnieli jednak, że to nie radio tylko telewizja, gdzie oprócz głosu liczy się wygląd.
Zamysł reklamy żaden,
ale najgorsze następuje wtedy kiedy gadający głosem wróżki TRANS nagle pojawia się na ekranie telewizyjnym…
(bożżżę! tym by można dzieci straszyć)
i żeby było jasne, to nie żaden hejt, jak to lubi się, bądź zwykło mówić, to stwierdzenie faktu!

Całemu dramatowi towarzyszy jeszcze jedna dość przykra i strasznie fuszerkowata sprawa.
Mianowicie, TRANS ma rozmiar stopy około 42, grube nie symetryczne palce oraz niepomalowane paznokcie. 
Jak wspomniałam wcześniej jest to reklama, w której stopy występują w roli głównej, skarpetki złuszczające.
LUDZIE, zanim wyleje się na mnie fala krytyki, jak można posłużyć się taką modelką?!?!?!
Kobieta, tak sądzę, pasowała by do reklamy Energy drinków lub innych pochodnych, wiążących swój
przekaz z mocą, siłą, czy sportem.
Nie jest żadną tajemnicą, że na bank nagranie odbyło się tanim kosztem, co widać po wystroju wnętrza oraz samym ubraniu modelki, ale bez przesady, 
sprzedaż i wizerunek produktu leżą w gruzach 
aby to zmienić potrzebna kampania opiewająca na kwoty razy trzy i jak to mówią, 
chytry dwa razy traci.
Cóż za bezdenność w tym była to naprawdę nie do opisania, 
ta reklama tak mnie i moje marketingowe
odczucia drażniła, że nawet nie zapamiętałam nazwy producenta, 
moja córka myślała że to kolejny odcinek filmu hotel transylwania, 
dżizas, coś ten świat polskiego odbiorcy reklamy nieźle szwankuje,
doszłam do wniosku, że konsument nie jest przez tenże świat szanowany, bo kto u licha robi takie
kilerowskie kaszany?!
A kto je dopuszcza do emisji, o zgrozo, niestety ……
Jesteśmy traktowani jak bezguścia i dlatego pakują nam te twory telewizyjne, 
informując nas o nowych produktach robią to z myślą, że i tak je kupimy, nie biorąc pod uwagę konkurencji. 
Nie szanują, jak wspomniałam, konsumenta cisnąc nam takie gnioty.

Od dawna brakuje dobrych pomysłów reklamowych, ale powyższy uważam za Mount Everest braku smaku i wyczucia.

Z przyjemnych spraw,

zakończyłam książkę KOMINKA, o której pisałam wcześniej, myślę, że każdy kto się blogowaniem
interesuje, zaczyna bądź chce zacząć lub już to zrobił i nie jest profesjonalny tak jakby chciał, 
może pewnie po nią sięgnąć.

Nie dlatego by brać bezdennie z niego przykład, lecz po to by otworzyć sobie oczy na pewne sprawy.
I można po przeczytaniu wiele zyskać. W mojej opinii jest pomocna, oczywiście nie toruje ona drogi
blogowania, ale pozwala zrozumieć wiele kwestii z tym związanych.

Miłego Dnia!

17 października 2018

Zdjęcia.







Ponieważ udało mi się wyskoczyć w plener kilka dni temu postanowiłam podzielić się wynikami nie tylko na instagramie. Dawno tego nie robiłam, zapomniałam już o swoich pasjach, o tym co lubię. Przez ostatnie lata zajmowałam się jedynie uszczęśliwianiem 
wszystkich dookoła, 
ale koniec z tym!


Oczywiście, nie trzeba wspominać o buncie i rebelii jaka towarzyszy domowym zmianom;)
Na przeciw wszystkiemu PISZĘ PISZĘ PISZĘ, a reszta poczeka hihi.

Wracając do zdjęć, dla laika każde ujęcie jest czymś magicznym, kiedy obserwuje się własne wyniki i jak one zmieniają się z czasem. Jestem zadowolona z wyników po tak długiej przerwie, 
a jeszcze bardziej szczęśliwa z powrotu. 
I'M BACK!!!!!!!! 
:):):):):):):):)





Bieszczady są wspaniałe i choć na co dzień wolę morze, 
to w tym miejscu czuję jakąś chemię



 Można się rozmarzyć, tak to właśnie czuję.
i choć radzono mi używać filtrów i poprawiać zdjęcia, nie zrobiłam tego są prosto z aparatu, bo po pierwsze jestem, jak już wspominałam informatycznym inwalidą, a po drugie takie są ładne i pozostają do Waszej oceny w wersji prawdziwej, nie upiększonej:)



Miłego dnia!

16 października 2018

Dzień Świra;)

Jak otóż w każdy normalny dzień powstałam z niewielką mocą i jeszcze mniejszą chęcią, kolejny raz obiecywałam sobie:

dziś pójdę wcześnie spać....

Jak zwykle plany zawiodły...;)

Czytam poranne ciekawostki przy kawie, o tym, że celebrytka A była bez makijażu, aktorka B powiedziała coś nie tak, piosenkarka C ubrała się niestosownie
(delikatnie mówiąc),

i tak zagłębiam się w tym morzu nonsensów, szukam czegoś co byłoby interesujące choć na jeden procent...

Niestety.

Wpadłam więc na olśniewający pomysł, (podczas picia pierwszej kawy to bardzo konkretny wyczyn) że poczytam sobie inne blogi.

Nagle wpada mi w oko pewien artykuł, który uważam za świetny, o wymówkach, które przeszkadzają nam w blogowaniu.

Popularna;) powiem Ci fajnie opisane, do tego stopnia, że postanowiłam sama opisać co mi przeszkadza, bo wymówki to swoją drogą.

Zasiadam do komputera ( jest również umierający), zaczynam sobie tworzyć w głowie historię i inne potrzebne fakty, aż tu nagle,

- mamo, jestem głodna,

- mamo podaj mi

- mamo nie zdążę

- mamo, mamo, mamo, mamo...

Pomimo, że wcześniej informowałam, że potrzebuję dosłownie minut dla siebie.

Bez nerwów-- myślę sobie, przygotuję ekstra serwis i będzie ok;)

Podejście numer dwa, ta sama historia, chwila skupienia, zebrania faktów i....zaczynamy
I nagle w całym domu rozbiega się piszczący dźwięk wiadomości wypływających z telefonu komórkowego, który bynajmniej nie ma DOLBY S.
NIE ZWRACAM UWAGI, Ale ciśnienie rośnie.

Nadchodzi pies, skamlając o jedzenie bądź wyjście na dwór-staram się to ignorować-, pies nie daje za wygraną.
Zaczepia mnie, próbuje zwracać na siebie uwagę w dość irytujący dla mnie sposób.
W domu milion ludzi, dlaczego ona zawsze przychodzi do mnie?! Ciśnienie wzrasta po raz kolejny.
Nagle dzwoni telefon, pilna sprawa w pracy- rozmawiałam 45 minut- zdążyłam zaliczyć przysłowiowy wylew.

Kolejne podejście, teraz się uda, już zaliczyłam wszystkie punkty, myślę sobie.

Znów skupienie, chwila zastanowienia i nagle:
- wiesz ja też jestem głodny, a w ogóle dlaczego tyle siedzisz na tym komputerze, musimy przygotować
1
2
3
4
5
6
7
etc....
rzeczy do pracy
Jedno co przychodzi mi do głowy to: QRWA MAĆ
Nic więcej
Po opadnięciu rąk i innych części ciała mego szanownego, zamykam komputer, wygraliście, zrobię pieprzone prasowanie, przygotuję kolację, dam psu jeść, tylko dajcie mi spokój.
I tak w kółko.
Więc, kiedy już dochodzę do końca katorżniczych obowiązków, nadchodzą wymówki.
Nie mam siły,
nie chce mi się,
jutro to zrobię, etc...;)

I tym zakańczam mój wywód bo teraz ja jestem głodna i trudno, reszta świata musi poczekać;)
A od "jutra" będę oazą spokoju, tylko mam pewien problem, codziennie jak się budzę to jest "dzisiaj"

Miłego dnia:)

11 października 2018

wypowiedziane, czyli teksty mojej córki

Ponieważ wiele ostatnio w internetach było o tym co powtarzają w koło matki, czyli przykładowo:
- zjedz mięso, a ziemniaki zostaw
- ty nie jesteś wszyscy!!!!
- kupię, jak psa ogłupię
- jak nie posprzątasz pokoju to nigdzie nie pójdziesz?!?!?!?
iii taaak daaalej....

Postanowiłam opublikować wpis z tekstami mojego ośmioletniego dziecka, które bynajmniej nie należy do mało rozgarniętych, posiada natomiast dysfunkcje związane ze zrozumieniem treści, którą do niej kieruję;)
Z innych problemów, w związku z tym, że nadal uczy się poprawnego wymawiania polskich słów, ponieważ całe swe życie mieszkała w Niemczech, powstają świetne słowne perełki, zważywszy na fakt iż jej język, jakim się komunikuje, jest raczej bardzo wyszukany jak na jej wiek, żeby nie powiedzieć staropolski.

- mamusiu, chciałabym polecieć do Paryża.
- dziecko plisss, wiesz że boję się latać, a w tym roku już leciałyśmy ze cztery razy masz litość?
- mamusiu, przecież będę trzymać cię za rękę w samolocie.
- jassssne, tak jak ostatnio, jak zasnęłaś zanim samolot wystartował???
- mamusiu, tym razem Cię NIE POWIODĘ
:):):)

- mmmammmuuusiuuuuu,
- tak?
- nie uważasz, że nasze mieszkanie jest za małe?
(80 m2, 3 pokoje)
- nie, nie uważam, wiem jednak, że jesteś jak NOMADA i pragniesz nowych miejsc ZAPOMNIJ, mogę ewentualnie zamienić się pokojem
- ok, ok SUPER MAMUSIIUUU
- ale i tak uważam że powinnyśmy WYJANĄĆ nowe.

w restauracji:
- mamusiu zawołasz Panią kelner, chciałabym zamówić coś do picia
- przepraszam Panią, czy jest woda GORZOWANA?

Dodatkowe zajęcia w szkole:
- dziecko, proszę cię, czy ty musisz grać w piłkę nożną? Zumba jest dużo lepsza, przyda ci się, jesteś dziewczynką
- MAMO! Nie będę trzęsła tyłkiem jak nienormalna, kiedy inni na mnie patrzą - rzekła marszcząc brwi

Podczas oglądania reklam w tv.
- mamusiu, mamusiu, mamusiu, - milion razy-
- córko, nie kupię masz pełny pokój zabawek, wykorzystaj je najpierw
- ale mamusiu , patrz, patrz, mamusiu maaaaammmmuuuuusssiiiuuuu
- NIE, nie kupię

Następuje chwila ciszy, w której obmyśla nową taktykę, bo ta na zamęczenie nie dała rady

MAMUSIU, w ogóle mnie nie chcesz słuchać, a ja chciałam ci tylko powiedzieć, że cię kocham
Oznajmił mały terrorysta z minką manipulacyjnego aniołeczka.

-wiesz co słyszałam mamusiu?
- dawaj
- w mc donald są nowe zabawki, mówił mój kolega w szkole, że są super, i on ma ich dużo
- no i? - pytam
- no niiiiiiccc w sumie, SZKODA ŻE MY NIE PÓJDZIEMY DO MC DONALD
Wzbudzając litość, akcja "na misia"


Moja mała kochana terrorystka:)
Kocham Cię :):)





10 października 2018

Więcej przygód:)

Nie znoszę środka tygodnia, zazwyczaj w środę jestem niezorganizowana i zagubiona, nie wiem czy jestem nadal obok katastrofalnego poniedziałku, czy raczej bliżej euforycznego piątku...
Jest to chyba pozostałość z czasów szkolnych, pamiętam, że nie mogłam, mówiąc potocznie, strawić środy
i niedzieli;)
Pomimo irytującego poranka i ciężkiego wstawania, postanowiłam zdobyć się na czyn heroiczny i otworzyć skrzynkę mailową i wiecie co?

OD DZIŚ KOCHAM ŚRODĘ!!!!!!!!!!!!

Otrzymałam kilka zapytań dotyczących moich zdjęć i wypraw, pytano mnie także o blog. Cieszę się jak dziecko, że to co robię spotyka się z coraz większym zainteresowaniem,
(podpowiada mi to Google analytics, który do niedawna nie wiedziałam do czego służy tak na prawdę).Założyłam konto na instagramie (jestem informatyczną kaleką, to ogromny sukces)
i zrobiłam wiele rzeczy, o których wcześniej nawet mi się nie śniło. Początkowo nie byłam pewna tego co robię, bo nikt mnie nie wspierał tak na prawdę, ale skoro kilka obcych dla mnie ludzi zainteresowało się moim hobby, to kochani moje szczęście nie zna granic:):):)


DZIĘKUJĘ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Biorąc pod uwagę, że jestem nowa na Bloggerze, wcześniej używałam tylko Blox, ale odnoszę wrażenie, że to bardzo zamknięty krąg odbiorców, to cieszę się, że mogę Was poznawać i wspólnie z wami promować i uczestniczyć w tym naszym socialu:)

Jeszcze raz dziękuję i po więcej naszych wypraw zapraszam na instagram, będę tam publikować to co uda mi się ładnego uchwycić, choć talentu nie mam, ale mam aparat haha;)

poniżej link do profilu:

https://www.instagram.com/jackiedubbstories/

Miłego Dnia!!!
Wspaniała ta środa:)

9 października 2018

Walking on the moon

Dzień dobry We wtorek:)

Biorąc pod uwagę dość dramatyczne wydarzenia jakie zawarłam we wczorajszym poście postanowiłam dziś dzielić się opowieścią zupełnie inną;)

Pewnego dnia, kiedy oto, słońce prażyło ogromnie, w jednym 
z naszych ulubionych miejsc na ziemi, 
postanowiłyśmy z mą najlepszą przyjaciółką 
i towarzyszką życia, czyli moją córką, wyruszyć w poszukiwaniu przygód. 
Nie było to trudne, mając na uwadze lokalizację. 
Najpierw krótka wizyta w miejscowym biurze podróży, 

- jeśli zdążycie są dwa miejsca za dwie godziny- ozwał się do nas Pan z obsługi klienta.

Pobiegłyśmy do naszego domu, spakowałyśmy prowiant i w drogę:):)
Odebrał nas z umówionego miejsca autokar, którym ruszyłyśmy na podbój księżyca, jak nazwała to moja córeczka, sprawdzając ulotki reklamowe.
Z każdym kilometrem otwierały nam się szerzej oczy, a poniżej kilka zdjęć, które obrazują nam świetnie jakby to na księżycu mogło być... 

Jezioro Szmaragdowe na wyspie wulkanów, z wulkanicznej lawy utworzonej, nasze miejsce na ziemi
LANZAROTE
Po prawdzie krater wypełniony wodą morską z fitoplanktonem (to takie mikroskopijne organizmy roślinne), to jemu zawdzięcza się ten przepiękny kolor i niesamowity widok:)



Krajobraz księżycowy, co się myśli jadąc autokarem nad przepaścią, obserwując coś takiego, co jest absolutnie spektakularne w moim odczuciu, nie będę opisywać, to trzeba przeżyć:)



Byłyśmy zachwycone i oczarowane, tymi widokami:)




I nawet obserwowałyśmy jak "podpalić wulkan" tudzież "sprawdzić jego temperaturę, czy aby na pewno jest taki gorący jak w książkach piszą" ;)





- Mamuuusiuuuu, rzekło moje dziecko z wielkim podziwem, 

Cały proces, którego byłyśmy świadkiem i starałyśmy się zdjęciami powyższymi uwiecznić, 
był bardzo mistyczny, rozmawiałyśmy, tego dnia, 
długo do późnych godzin wieczornych, oglądając zdjęcia w aparacie, byłyśmy wypełnione magią tego miejsca.


Polecam wszystkim, nie będzie to stracony czas:):)
Miłego dnia

8 października 2018

Radio tv and COOLtura

Znów mamy nieszczęsny poniedziałek, kiedy oto wracamy 
do smutnej rzeczywistości 
z ciężkością i wylewem obowiązków tygodniowych. 
Jadąc, o poranku 
w standardowym, dla mnie, kierunku, wręcz, z poduszką 
na twarzy, samochodem mym, słuchałam dość znanej stacji radiowej , w której odbywa się codzienny blok o nazwie BUDZILLA.
Jest to program polegający na wkręcaniu bliskich osób w różnego typu, dziwne żarty związane z ich obecną sytuacją. 
Odbywa się to za pomocą prowadzącego, który jest o rzeczonej sytuacji poinformowany, otrzymuje numer kontaktowy do swej ofiary i rozpoczyna się cały proceder, dzwoni podając się za kogoś innego niż w rzeczywistości jest, kiedy sytuacja sięga nerwów 
na poziomie zenitalnym, prowadzący się ujawnia, wtedy ofiary kawalarza reagują różnie, ale reakcje to nie temat na dziś, poważna będę innym razem;)
W dniu dzisiejszym, w roli głównej mąż i żona, oczekujący dostawy drzwi.
Daję nieco głośniej i słyszę coś nieprawdopodobnego. 
Historia, dotycząca wkręcenia żony przez męża. Para, jak się okazuje od 4 miesięcy oczekuje na dostawę drzwi. 
Ponawiam, DRZWI-4-MIESIĄCE-. 
No więc początkowo myślałam, że to właśnie oni wkręcają Pana 
z radia, ale jednak nie:)
Cały plan i tak nie doszedł do skutku, niestety, ponieważ żona od razu zorientowała się, że jest obiektem żartu, ale to jest nieistotne. Największą konsternacją, dla mnie samej, było kilkanaście sekund, 
w których oto rozprawiano na antenie o drzwiach, a konkretnie o ich braku. 
Gość opowiadał, prowokowany przez prowadzącego, o tym jak dokonuje defekacji, pod nieobecność drzwi, 
a żona o efektach dźwiękowych tej czynności towarzyszących, nie wykluczając informacji o problemach związanych z powonieniem. 

Czyli mówiąc prosto i wulgarnie:

facet sra, śmierdzi jak cholera, a do tego robi to mega głośno!
No QRWA się pytam?!?! 
Czy wszyscy powariowali? 

Prowadzący płakał ze śmiechu opowiadając o magii bliskości tejże pary, sama się uśmiałam, bo jak wiadomo 90% społeczeństwa defekuje po porannej kawie lecz czy trzeba tego słuchać w radio?
Nic jednak nie zdziwiło mnie bardziej niż fakt czteromiesięcznego oczekiwania na dostawę drzwi. 

W tym miejscu zastanawiam się właśnie nad tą bliskością. 

Żona była bardzo bojowa do puki prowadzący nie skierował swej uwagi na fakt, że pomimo iż jest kobietą, zapewne gładką i piękną, pełną powabu i perfekcji w cudownym makijażu o wspaniałym delikatnym głosie to:

SRA NA RÓWNI Z MĘŻEM!!!!!

Zażenowana tymi tekstami, nie wiedząc co ma odpowiadać na zadawane jej dość konkretne pytania, odparła że dokonuje "TEJ" czynności, uwaga, W PRACY!!! 
Nie do wiary!!!
Magia bliskości, haha dobre...
Bańka mydlana rozprysła się na dobre, tylko, CO STWIERDZAM Z BÓLEM, bez zapachu mydła.

Oczywiście, zaliczam temat do jak najbardziej ludzkich, niemniej jednak niektóre zachowania zadziwiać mnie nie przestaną;)

Miłego dnia

5 października 2018

Myśl piątkowa

Dzień dobry w piątek:)

Korzystając z wolnego pomiędzy nowymi opowieściami, postanowiłam wrzucić coś od siebie.

Kwiaty pochodzące z Lanzarote dla wszystkich,  nareszcie koniec męczącego tygodnia i wstawania skoro świt:) 

Nadszedł czas na nową książkę, coś innego niż zwykle, niedroga wiedza dla wtajemniczonych:)

Rozpoczęłam czytanie, podobno Biblii dla Blogerów Jasona Hunta. 
Kilka stron już za mną.
Doczytałam się tam informacji na temat pewnego ćwiczenia, które miałoby określać czy owy przypadek, w tej sytuacji ja, nadaje się na blogera.
Oczywiście w dalszym opisie widnieje już info, że ćwiczenie rzeczone, zostało wymyślone dla dziennikarzy i nie ma nic wspólnego z rzeczywistością;)
Niemniej jednak dał mi sporo do myślenia. 
Otóż
Należy w miejscu gdzie się znajdujemy, skupić się na trzech przedmiotach, zamknąć oczy i wyobrazić sobie czy jesteśmy w stanie o tych przedmiotach, otaczających nas, napisać coś dłuższego, np 50 stron.
Hmmm myślę sobie, napisać o regale, kwiatku albo oknie czy o innych przedmiotach można nawet 1000 stron, pytanie tylko jak to zrobisz, bo któż zechce czytać o wspaniałości zawiasów(jeśli weźmiemy pod lupę kwestie techniczne), 
bądź widoku który jest piękny lub przytłaczający ( biorąc pod uwagę oklepane teksty) 
tudzież przenosiny w inny wymiar, świat, strefę marzeń poprzez jego szybę ( kiedy mamy więcej fantazji)
uwaga odpowiedź brzmi NIKT lub WSZYSCY, w zależności od tego na ile nasze teksty będą interesujące, fantazyjne, dobrze podane.
Szanowny autor, jak wspomniałam, napisał, że to ćwiczenie to zwykły bałach, niemniej jednak opowiada o nim publicznie. 
Idąc dalej początkujący bloger słucha takich rzeczy i nagle stają się one coachingową strategią marketingową dla mas.  Potem pytania egzystencjalne, nadaje się? czy nie?

No i cóż...

Niby odpowiedzialność pisarza jest, bo w książce ustalił, że to bzdura, jedna z pierdyliarda innych bzdur, ale książka a tv to dwie różne sprawy.

I teraz nadchodzi podstawowe pytanie, czy książka, którą napisał to też bzdet jak to ćwiczenie? Czy może najprawdziwsza z prawdziwych Biblii, którą w obowiązku jest przeczytać, znać, cytować?

Nie wiadomo jak się odnieść. 
w każdym razie książkę przeczytam i jeśli ktoś z Was czytał to napiszcie co o niej sądzicie:)

Napisana dość potocznym językiem, co uważam za świetne i czyta się nieźle.
Znalazłam w niej również info o self-publishing. 
To bardzo ciekawe, bo niewątpliwie Jason Hunt odniósł ogromny sukces, a mnie wpajano, 
że self-publishing to jakaś mistyfikacja i naciąganie.

Znam kilka osób, które pracują w wydawnictwach, nawet otrzymałam od jednej z nich propozycję, natomiast nigdy wcześniej nie czułam się na tyle mocna i pewna siebie aby się na to zdecydować, teraz jednak wyciągnę chyba wszystkie informacje na ten temat, może to pora na to aby pliki ze starego komputera zamienić na papier w ładnej okładce? Marzenie....;)
Kto jednak serce wkłada w to co robi sukces odniesie, to jest moja myśl piątkowa, bez  ćwiczeń z książki:)

pozdrawiam 
J.A.


3 października 2018

Wkręcona 6

Długo nie mogła dojść do siebie, nie mogąc się otrząsnąć z wydarzeń ostatnich dni. 
Miała wielkie pretensje, wpadała raz w rozpacz  i histerię, by za chwilę śmiać się jak gdyby nic się nigdy nie wydarzyło, a wszyscy dookoła zdawali się być na wszystko obojętni lub udawali, że niczego nie dostrzegają, szczególnie rodzice o mentalności Pani Dulskiej.
Malutką kasetę, pochodzącą z dyktafonu wrzuciła do skrzynki pocztowej swojej matki chrzestnej.
Nie chciała tam pójść osobiście bo było jasne, że nikt jej nie będzie słuchał.
To bardzo ciekawe co zdarzyło się później, ponieważ nie było żadnej reakcji ze strony jej rodziny, przewidywać można zatem jedynie scenariusze.
Czy możliwe, by jej nie przesłuchali? - zastanawiała się Mała
Czy ktoś kto znajduje coś takiego w skrzynce na listy, z samej ciekawości nie sprawdzi co to jest?
Albo są tak zakłamani i tak nienawistni, że nie chcą już podejmować żadnych rozmów i przyjęcie pierwszej wersji jaką usłyszeli jest łatwiejsze?
Obojętnie co by było lub nie, Mała poczuła ulgę, wiedziała w głębi serca, że na pewno ktoś słuchał tej kasety, że znają prawdę, postanowiła natomiast, trzymać się od rodziny na dystans, 
nie uczestniczyć w tym sztucznym cyrku, gdzie ona była Klownem,
- Nigdy więcej- powiedziała

W końcu nadszedł czas mobilizacji sił i z pomocą Cioci Elwiry oraz przyjaciół, doszła do siebie, znalazła świetną pracę, realizowała się. 
Plan starszej siostry, która marzyła o porażce, o zniszczeniu życia Małej, nie powiódł się, zadziałał odwrotnie, kochający ludzie obok niej zadbali o to by nie myślała zbyt wiele, motywowali do działania, zajmowali czas, by tego zbyt dużo wolnego nie miała.
Wiele się działo, poczuła szczęście na nowo i kolejny rozdział jej życia stał się niezwykle barwnym o czym na pewno opowiem:)
A Karola? 
Po tych wszystkich wydarzeniach wyjechała do innego miasta, za pieniądze dziadków w poszukiwaniu nowych ofiar i pseudo kariery, której nigdy, nie byłaby w stanie zrobić. Jej los, jako człowieka złego, już dawno był przesądzony, historia Karoli jest pełna nienawiści do wszystkich ludzi, nie tylko w stosunku do siostry, warto ją poznać choćby ku przestrodze.
Wkrótce dowiecie się co dalej:)



Polecany post

Anonimowi pseudo medycy

Kochani anonimowi komentatorzy, medycy, bez empatii, serca i kultury osobistej. Oto ja prymityw stulecia co pseudo „ochronę” zdrowia służb...

Szukaj na tym blogu

Czytam